Nasz wietnamski, długi weekend majowy był magiczny. Udaliśmy się na kolejną wyprawę motocyklową. Tym razem trasa prowadziła przez północno-wschodnie urocze zakątki Wietnamu.
Pokonaliśmy 990 kilometrów wśród cudów natury, pięknych krajobrazów i zieleni. Chciałoby się rzec ,,zielono mi,,. Tak, tak…Wietnam jest niezwykły i pełen niespodzianek przyrodniczych. Wystarczy opuścić miasta i udać się w plener wybierając, czy to magiczne góry, czy też zielone pola i lasy, albo jeziora, czy morze i podróżując na motorze chłonąć je, podziwiać i cieszyć się nimi tu i teraz.
Już pierwszego dnia, choć dopiero po pracy udało nam się dotrzeć do Lang Son mijając po drodze cudowne, zielone pola i niezwykłe góry, które w północnym Wietnamie są niemalże wszędzie. Gdzie wzrokiem sięgniesz to góry i góry, małe i duże, zielone i skaliste.
Cudowna kraina. W Lang Son spędziliśmy wieczór i noc, aby wczesnym rankiem udać się w stronę Cao Bang. Choć droga była niełatwa, gdyż często jechaliśmy przez piaszczyste, bądź dopiero co budowane drogi, wśród żółtego a potem białego pyłu, urocze krajobrazy rekompensowały trudy podróży. Widoki były nieziemsko piękne.
W samym mieście Cao Bang było mnóstwo Wietnamczyków spędzających tutaj długi weekend. Jednakże udało nam się znaleźć hotel, po czym udaliśmy się naszym motorem w góry, w kierunku Truong Ha.
Dotarliśmy niemalże na koniec świata, a raczej Wietnamu, gdzie droga się kończy i można tylko przysiąść i podziwiać majestatyczne góry, zielone pola, głównie kukurydziane, łąki, pastwiska i delektować się ciszą.
To cudowny relaks dla oczu, uszu i duszy. Te kilka godzin, które spędziliśmy w tej magicznej krainie, było wyjątkowymi i niezapomnianymi. Choć drogi niekiedy nie były łatwe, wymagające dużych umiejętności od motocyklisty :), ale za to pełne serpentyn wręcz stworzonych dla motorów. Podróżowanie w takich okolicznościach jest cudownym i niezwykłym doświadczeniem.
Gdy już zaczęło robić się ciemno wróciliśmy do Cao Bang, aby zjeść kolację i zregenerować się przed kolejnym dniem.
Wcześnie rano dnia następnego wyruszyliśmy tym razem na sam koniuszek północno-wschodni Wietnamu, do Ban Gioc, aby podziwiać wodospady i jaskinię. Droga była piękna pomiędzy górami poprzeplatanymi zielonymi polami, strumyczkami i potoczkami.
Wodospady Ban Gioc Waterfall położone są na granicy Wietnamu i Chin w bardzo malowniczej okolicy. Odwiedzają je turyści z jednej i drugiej strony.
Byłam pod ogromnym wrażeniem wodospadów. Wyglądały dokładnie tak, jak na zdjęciach. Po prostu niezwykle i uroczo.
Podpłynęliśmy łódką bambusową, a raczej tratwą tuż pod nie, nie zważając na pryskającą wodę. Podziwialiśmy widoki i zdecydowaliśmy się na to, aby drugie śniadanie, czy też bardzo wczesny lunch zjeść w ich otoczeniu celebrując posiłek.
Tuż obok znajduje się świątynia buddyjska Phat Tich Truc Lam Ban Gioc położona wysoko na jednej z gór. Jest to bardzo ważne miejsce dla buddystów, ale atrakcyjne położenie przyciąga i turystów.
Niedaleko wodospadów położona jest bardzo duża, miejscami wciąż żyjąca, czyli pracująca jaskinia. Nguom Ngao Cave jest cudem natury, który warto zobaczyć będąc w prowincji Cao Bang. Jaskinia ma 2140 metrów długości, ale można zwiedzać 980 metrów ze względów bezpieczeństwa.
My wchodziliśmy wejściem Nguom Lom, a wychodziliśmy Nguom Ngao. Znajduje się tam jeszcze trzecie wejście o nazwie Ban Thuon, które jest zamknięte. W jaskini znajduje się dużo ilość stalagmitów, stalaktytów, także srebrnych oraz panuje wilgotny klimat. Słychać także płynącą rzekę, której jednak nie widać.
Jaskinia jest długa i ładna, ale niestety wielu odwiedzających i to niestety Wietnamczyków nie szanuje jej. Czasami zastanawiam się skąd bierze się ten brak wiedzy, czy też nieprzestrzeganie zasad przez zwiedzających. Przecież to ich kraj i powinni o niego dbać, zwłaszcza o wyjątkowe miejsca. Po co to dotykać i wchodzić na elementy jaskini, czyż nie wystarczy samo to, ze można popatrzeć na wyjątkowe formy i zjawiska. My, widząc takie postępowanie zwracamy uwagę, że ktoś niepotrzebnie dotyka, czy też wchodzi w miejsca położone poza drogą zwiedzania. Jednakże czasami mam wrażenie, że do Azjatów pewne rzeczy i wskazówki nie docierają.
W okolicach Ban Gioc jest mnóstwo kowali. Dosłownie jeden przy drugim.
Zresztą specjalizacja jest charakterystyczna dla Wietnamu. Gdy są kowale, to kowale, gdy na przykład tartaki, to tartaki.
Podobnie rzecz ma się z uprawami. Gdy są pola ryżowe to ryżowe, gdy kukurydziane, to kukurydziane, gdy uprawy określonych warzyw, czy owoców to dookoła są raczej tylko one. Rzadko spotyka się je jedne przy drugich.
Po zwiedzeniu wodospadów i jaskini wróciliśmy do Cao Bang skąd ruszyliśmy w dalszą trasę do Ba Be. Widoki po drodze były piękne i towarzyszyły nam przez cały czas.
Ba Be to zarówno nazwa miejscowości, jak i parku oraz jeziora. Zatrzymaliśmy się tam na noc w wietnamski domu-homestay, z przepięknym widokiem na góry, jezioro, łąki i zielone pola.
Cudownie jest móc obudzić się rano i oglądać takie cudowności, lub wieczorem podziwiać zachód słońca.
Pani domu przygotowała pyszną, domową, regionalną kolację, a wieczór spędziliśmy zarówno z wypoczywającymi tutaj Wietnamczykami, jak i z gospodarzami rozmawiając i śmiejąc się oraz delektując się domowymi nalewkami.
Kolejnego dnia rano podziwialiśmy Park Ba Be. Po jeziorze pływali wędkarze, łodzie turystyczne i promy przewożące miejscowych lub odwiedzających do domów położonych w miejscach, przez które nie przechodzi droga.
Przejażdżka po parku była bardzo miła wśród zieleni rodem z dżungli. Co charakterystyczne, znów, tak jak i w Parku Ba Vi, słychać było śpiew drzew i szum dużej ilości owadów. Kolorowe motyle tam występujące zachwycały. Były czarno-białe, biało-żółte i brązowo-fioletowo-pomarańczowe.
Odwiedziliśmy też znajdującą się w parku jaskinię Ace Tham Kit Cave. Jest co prawda niewielka, ale ponieważ my lubimy takie miejsca i do niej zajrzeliśmy.
Po przemile spędzonym czasie w okolicach Ba Be wyruszyliśmy w drogę powrotną do Hanoi. Pierwsze 100 kilometrów wiodło pośród gór, szumiących strumyków, rzeczek i zielonych pól.
Jednakże, gdy zbliżaliśmy się do Hanoi były już tylko budynki, samochody, skutery i motory. Tak tutaj jest. Kiedy chce się zobaczyć i poczuć prawdziwą naturę trzeba odjechać na znaczną odległość od Hanoi. Bo choć i tutaj jest wiele zieleni i pól to są one przytłoczone przez budynki i ruch na drodze, który jest bardzo intensywny.
14 komentarzy
Aleksandra Kasprzyk
Magiczne miejsce 🙂 Mam wrażenie jakbym oglądała film przygodowy, świetnie 🙂 Życzę wielu udanych podróży 🙂
anetagrenda
Dziękuję bardzo 🙂 Tak przepiękne miejsca 🙂 Miło, że się podobają 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Monika
Szczęka mi opadła siedzę i oglądam Wasze zdjęcia ) cudo
anetagrenda
Było fantastycznie 🙂 Niezwykła przygoda 🙂
Kuki
Piękne krajobrazy, szczerze zazdroszczę pasji (ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu) 🙂
anetagrenda
Dziękujemy bardzo 🙂 Tak podróżowanie to wspaniała pasja 🙂
Natalia Jaranowska
U Ciebie jak zawsze piękne zdjęcia i wspaniała relacja 🙂
anetagrenda
Dziękuje bardzo 🙂 i pozdrawiam serdecznie 🙂
Mama w Barcelonie
Przepiękne zdjęcia, miejsca pełne uroku. Sposób podróży niekoniecznie dla mnie 😀 ale zazdroszczę pięknych widoków.
anetagrenda
Dziękuję bardzo 🙂 Miejsca niezwykłe, a widoki wspaniałe, a sposób podróżowania na motorze nasz ulubiony 🙂
Bernardeta
Egzotyka jak żywa, do tego cudowne opisy 🙂
anetagrenda
Dziękuję bardzo 🙂 i pozdrawiam serdecznie:)
Fame Name
Przepiękna trasa, widoki zapierające dech w piersiach… Muszę przyznać, że zwijam się z zazdrości. 🙂
anetagrenda
Oj trasa, choć nie łatwa momentami, faktycznie niezwykła, a widoki to prawdziwa magia 🙂 Dziękuje bardzo 🙂