Dak Nong to malownicza prowincja w Wietnamie leżąca w południowo – zachodniej części płaskowyżu centralnego. Położona jest na wysokości około 500 m n.p.m. i graniczy z Dak Lak, Lam Dong, Binh Phuoc i Kambodżą.
Dak Nong to kraina kakaowca, pieprzu, drzew kauczukowych, wodospadów, rzek i rzeczek, jezior, słoni, dżungli i pięknej roślinności. Występują w niej dwie pory roku, czyli sucha od listopada do kwietnia i deszczowa od maja do października. Opady deszczu są wówczas dość obfite. Średnia roczna temperatura kształtuje się w okolicach 24°C.
Dak Nong jest interesująca krainą dla tych, którzy lubią naturę, ciepło cały rok i nie zatłoczone miejsca. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy tam zamieszkamy. Byłam tam nawet niecałe dwa dni, gdyż to była podróż biznesowa mojego męża, a bardzo polubiłam to miejsce. Z Dak Nong jest tak bliziutko do winnic, które chcemy odwiedzić, do Kambodży, którą rok temu odłożyliśmy na późniejszy czas, a i sama prowincja ma tak wiele do zaoferowania. Nawet padający deszcz jest ciepły, a po nim powietrze jest takie jak za czasów mojego dzieciństwa w Polsce, po burzy.
Prowincja Dak Nong to przecudną krainą, a ludzie tam mieszkający są bardzo mili. W dzień można pozwiedzać, a wieczorem spędzić miło czas w jednym z klubów karaoke.
Nasi nowo poznani znajomi zabrali nas w kilka uroczych miejsc. Mogliśmy zobaczyć bazarki z owocami i warzywami w miejscowościach,
sprzęt rolniczy, a raczej pojazdy używane przez miejscowych.
Ponadto widzieliśmy świętowanie na ulicach, przebierańców i grajków celebrujących tradycją wietnamską.
Mogliśmy pospacerować przez dżunglę, w której spacerowały słonie żyjące na wolności, a roślinność była zaskakująca momentami, od zielonych, tropikalnych roślin, po suche konary bardzo starych drzew.
Podziwialiśmy wodospad Dray Sap Waterfall, z którym wiąże się miejscowa legenda. Co prawda w wodospadzie jest ponoć dużo mniej wody niż to było wcześniej, nawet w porze deszczowej, ze względu na znajdująca się w pobliżu elektrownię, ale nadal jest on wart tego, aby się przy nim zatrzymać na chwilę. Otaczają go stare drzewa i natura, w którą nie ingerują ludzie. A wracając do legendy opowiada ona o historii pięknej dziewczyny H’Mi Eyed Girl. Wielu bogatych mężczyzn zabiegało o jej względy, ale ona pokochała biednego, dobrego człowieka. Pracowali razem na pobliskich polach. Kiedy pewnego dnia odpoczywali na skale pojawił się potwór i w wyniku jego siły H’Mi została zamieniona w dryfujące chmury na niebie, jej ukochany w starożytne drzewo znajdujące się w tamtym miejscu, a znudzona bestia zamieniła się w wodospad. Obecnie my możemy podziwiać antyczne drzewa i wielki kamień przy wodospadzie, a chmurki są zawsze nad nimi.
Poza tym bardzo interesującym faktem, już nie legendą, jest to, że wody Tien Stream, które wypływają wprost ze skał zawierają mnóstwo minerałów bardzo dobrze oddziałujących na zdrowie.
Kąpiel w wodzie regeneruje organizm, zatem warto zrobić sobie tutaj przerwę. Tak czynią miejscowi.
W okolicy rosną krzewy kawowe. Ich ziarenka, zwłaszcza te o czerwonym zabarwieniu są słodkie. A i nawet wśród nich można spotkać wolnego słonia.
Poza tym, że kraina jest piękna, można skosztować bardzo świeżego, naturalnego jedzenia,
a niektóre dania, takie, jak przepyszne bamboo sticky rice czy orzechy tutaj występujące są miejscowym specjałem.
Po zakupie świeżo zmielonej, wybranej przez nas kawie,
a także podziwianiu miejscowych rzeźb i obrazów
12 komentarzy
Magda Baranowska
To jedzenie wygląda cudownie <3
anetagrenda
Było bardzo smaczne 🙂 i swieżutkie 🙂
Mara
Kraina kakaowca, powiadasz?
Jadę w ciemno 😀
Ale zaintrygował mnie śmiejący się Budda – bardziej przypomina mi japońskiego Ebisu 🙂
anetagrenda
Tak, wiele tam plantacji kakaowca i kawy 🙂 A figurki prześmieszne niektóre 🙂
Patrycja
Ta kraina wygląda przecudnie, zdrowo zazdroszczę, mam nadzieję, że mi kiedyś też będzie dane tam pojechać 🙂
anetagrenda
Jest pięknie i malowniczo 🙂
Asia z mimookolicznosci.pl
Ja na Twoim miejscu uciekłabym mężowi, zaszyła się w krzaczorach i została tam na zawsze! (swoją drogą temat powrotu z podróży to bardzo smutny temat)
anetagrenda
🙂 :)Byłoby to jakieś rozwiązanie 🙂 🙂 Ja jednakże preferuję na ogół podróże z mężem i dzielenie się wspólnymi przygodami na pół 🙂 a co do powrotów z podróży są łatwiejsze i trudniejsze, ale ja odkryłam stosunkowo niedawno, że jestem domatorką z duszą podróżniczki i lubię zarówno wyruszać no nową przygodą, jak i pospędzać czas w domku 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
charmante
No piękna ta wasza prowincja, wrażenie zrobił dom nad wodą i te potrawy, jestem zachwycona! 🙂
anetagrenda
Jest pięknie to prawda 🙂
Krystyna Bożenna Borawska
Zieleń , zieleń kocham zieleń .
W dodatku jak piszesz naturalne jedzenie, ech szkoda że tak daleko…
i ten styl życia , na pewno spokojniejszy niż u nas…
anetagrenda
Życie w tej prowincji jest znacznie prostsze i spokojniejsze niż w dużych miastach i zapewne od tego w polskim wydaniu również w większości przypadków. 🙂