Tak, tak … to już dokładnie rok temu, 30 marca, magiczne ,,40,, urodziny stały się faktem. To był przecudowny, fantastyczny i wyjątkowy dzień, wieczór i noc. Spędziliśmy go na uroczej zatoce Ha Long Bay, która jest jednym z siedmiu cudów świata. To wszystko za sprawa mojego niezwykłego męża, który na ten dzień przygotował mi taką to niespodziankę.
Wszystko tego dnia zaczęło się w Hanoi, do którego dotarliśmy dzień wcześniej z Laosu. Była to kontynuacja naszej miesięcznej wyprawy przez Indochiny. Wówczas nie wiedzieliśmy, że za jakiś czas Wietnam będzie naszym domem. A teraz, już w wieku 41 lat, które dziś właśnie mija, mieszkam w Hanoi. Już nie jestem tutaj na chwilę, jak rok temu, tylko na dłużej, a jak długo, kto wie.
Już poranek w dniu ,,40,, urodzin był niezwykły. Mąż podarowała mi bukiet cudnie pachnących, różowych róż, które kupił na ulicy u pani przemieszczającej się ulicą z wózkiem pełnym kwiatów. To popularne w Hanoi. Róże zatem pochodziły nie z kwiaciarni, tylko prosto z ulicy, owinięte jeszcze w gazetę. Jakże to było urocze. Łezka zakręciła mi się w oku ze szczęścia i wzruszenia, zresztą nie jedyny raz tego dnia.
Również hotel podarował mi kwiaty. Jednakże udawaliśmy się w dalszą podróż z naszymi plecakami na plecach, więc ze soba zabrałam tylko bukiet od męża.
To nie był koniec niespodzianek i kwiatów tego dnia. Po śniadaniu udaliśmy się busem w kierunku na Ha Long, co celowo na ten dzień zaplanował mój mąż. Podróż trwała kilka godzin. Mijaliśmy piękne, zielone pola ryżowe, na których pracowali ludzie,
miejsca, w których produkowano i sprzedawano figurki i inne obiekty.
Nasz przewodnik, który opiekował się nami na czas przejazdu, opowiadał o Hanoi, Ha Long Bay i innych ciekawostkach. Przystanęliśmy na dłuższą chwilę w miejscu, w którym można było coś przekąsić lub zakupić pamiątki i to ręcznie wykonane. Duża galeria zapełniona była różnościami, a ludzie pracowali w niej cały czas tworząc nowe, piękne prace i rękodzieła.
A ja cóż…w tym miejscu zostałam obdarowana kolejnym prezentem. Śliczny pierścionek będzie już zawsze namacalną pamiątką tamtego dnia.
Kiedy dotarliśmy do Ha Long czekała na mnie kolejna niespodzianka, której już się domyślałam zważywszy na miejsce w które się udawaliśmy, czyli dwudniowy rejs statkiem i noc spędzoną na nim.
To było cudowne doświadczenie. O przeżyciach tego dnia napiszę już za chwilę, a tymczasem kilka słów o Ha Long Bay.
Ha Long Bay to urocza zatoka położona w północnej części Wietnamu w pobliżu miasta Ha Long. Zajmuje ona powierzchnię 1500 km². Rozsianych na niej jest około 1900 skalistych wysp i wysepek utworzonych głównie z gór wapiennych pokrytych roślinnością czyniąc tę krainę niezwykłą. Znajduje się ona, nie bez powodu, od 1994 roku na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Na wysepkach utworzonych głównie z gór wapiennych, jak już wspomniałam, znajduje się dużo jaskiń, grot, półek skalnych i maleńkich plaż położonych pośród nich.
Czyni to całą okolicę niezwykłym zjawiskiem. Choć dla mnie i okolice Cat Ba przylegające od zachodu do Ha Lon Bay są również urzekające i magiczne, czego doświadczyliśmy w czasie naszej wyprawy, o której pisałam w poście https://www.zycieipodroze.pl/2016/01/29/cat-ba-i-monkey-island-raj-na-ziemii-i-wodzie/ .
Rejs statkiem, w który my się udaliśmy były cudownym przeżyciem. Dla mnie niezapomnianym ze względu na podróż, jak i ,,40,, urodziny, które miały miejsce w czasie wyprawy i to w magicznej scenerii.
Z portu dopłynęliśmy do naszego statku małą łódką.
Nasz obiekt docelowy, na którym mieliśmy spędzić dwa dni i noc prezentował się bardzo ładnie kołysząc się na wodach zatoki. Nazwa ,,Legend,, była niezwykła i czuć było powiew znaku czasu.
Dla nas statek okazał się miejscem wspaniałej przygody i pełnym miłych i radosnych ludzi.
Kiedy weszliśmy na niego personel przydzielił nam kajuty, jeśli można je tak nazwać. ,,Legend,, okazał się niemalże luksusowym miejscem. Każdy pokój wyglądał niemalże jak te w hotelach na lądzie i posiadał łazienkę. Różnił się może tylko nieco powierzchnią, choć my w czasie naszych wypraw spaliśmy i w mniejszych pomieszczeniach.
Po rozgoszczeniu się udaliśmy się na spacer po statku.
Piękne widoki dookoła nas zachwycały.
Personel dobrze wiedział, ze mam urodziny. Wszystko z paszportu potrafią wyczytać. Mogłam przez chwilę stanąć za sterami. kapitan tylko się przyglądał i udzielał wskazówek. Było to kolejne miłe, nowe doświadczenie.
Kiedy spędzaliśmy czas na górnym pokładzie poznaliśmy bardzo miłych ludzi. Utworzyła się bardzo szybko spontaniczna grupka. Mój mąż zamówił wino i rozpoczęliśmy celebrowanie urodzin z nowo poznanymi ludźmi z różnych stron świata.
Ponieważ czekały nas jeszcze różne atrakcje tego dnia postanowiliśmy poprzestać na lampce wina i celebrowanie kontynuować wieczorem.
Poza podziwianiem pięknych widoków roztaczających się dookoła nas udaliśmy się, opuszczając statek, małymi łódkami na jedną z wysp, gdzie mogliśmy popływać kajakami. My bardzo chętnie skorzystaliśmy z tej przyjemności.
Samodzielnie popłynęliśmy, aby z bliska przyjrzeć się górom i skałom, a także odnaleźć maleńką plażę pośród nich. Taka dla dwóch osób 🙂
Kajaki były świetną rozrywką, ale nie jedyną. Wokół Ha Long Bay mnóstwo jest pływających wiosek, w których toczy się normalne życie.
Wokół nich toczy się normalne, codzienne życie.
Zwiedziliśmy również jaskinię, która była kolejnym elementem programu. Co prawda była ona typową, oświetloną i turystyczną atrakcją, ale cóż już w obecnych czasach coraz trudniej spotkać naturalne miejsca, choć jest to wciąż możliwe, jak chociażby w Laosie.
Tego dnia udaliśmy się jeszcze na kolejna z wysp, na której wspięliśmy się po schodach na wysoko położony punkt widokowy, z którego rozpościerał się cudowny widok na zatokę.
To był magiczny obraz. Kraina dookoła nas zapierała dech w piersiach.
Kiedy zeszliśmy na dół, wygłupiając się po drodze, udaliśmy się na plażę, aby podziwiać zachód słońca i wykąpać się w morzu.
To było cudowne orzeźwienie, po którym wróciliśmy na statek, gdzie mój mąż łapał z personelem kalmary, a jakże by inaczej.
Po odświeżeniu zebraliśmy się wszyscy na kolacji, gdzie szef kuchni przygotował przepyszne dania, którymi się zajadaliśmy delektując się smakami.
W pewnym momencie, ku mojemu zaskoczeniu, kolejnemu zresztą tego dnia, personel wniósł kwiaty i tort udając się w moim kierunku.
Byłam ogromnie wzruszona.
Wszyscy składali mi życzenia i świętowali ze mną. Zadziwiające jest to, że z zupełnie nowo poznanymi ludźmi można się tak dobrze bawić.
Po kolacji udaliśmy się na górny pokład i do późnych godzin nocnych, a raczej wczesno-rannych celebrowaliśmy moje ,,40,, urodziny. Był szampan, wino i inne trunki wedle uznania. A także świetna muzyka i tańce. Wszystko spontanicznie.
A to wszystko za sprawa mojego męża, wspaniałego towarzystwa i przesympatycznego personelu.
To był bardzo, bardzo długi dzień, trwający około dwudziestu, pełnych wrażeń i aktywnie spędzonych godzin. Pełen niespodzianek, serdeczności, miłości, ciepła i towarzystwa przemiłych ludzi z różnych stron świata. A to wszystko w scenerii uroczej zatoki Ha Long
11 komentarzy
Paula
O rany, nic tylko pozazdrościć 😉 zarówno wyprawy jak i takiego męża 😀 super zdjęcia, muszę kiedyś zobaczyć to miejsce na żywo 😉
anetagrenda
Dziękuję:) ja też sobie ,,zazdroszczę,, 🙂 A do odwiedzenia Wietnamu i Ha Long Bay zachęcam 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Maria
Fantastyczny zwrot akcji w Twoim życiu. Czasami jesteśmy prowadzeni ścieżkami, o których wcześniej nawet nie myśleliśmy. Miesiąc w Indochinach, brzmi dumnie…i zachęcająco:) Pozdrawiam
anetagrenda
Dziękuję bardzo 🙂 Życie jest podróżą, a podróże życiem 🙂 Zachęcam do odwiedzenia Indochin, są niezwykłe 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Pierwsza Dama
Wszystkiego dobrego z okazji urodzin! A te wspomnienia z 40. na pewno długo pozostaną Ci w pamięci – były wyjątkowe, prawda?
Czytając Twój post, przyszło mi do głowy jedno pytanie. W wielu miejscach czytałam, że najlepiej jest opowiadać historie na bieżąco, kiedy jeszcze pozostają w pamięci całkiem świeże, żeby wlać do tekstu emocje, jakie nam towarzyszyły w tych chwilach. Jak to wygląda w momencie, kiedy na blogu często przywołujesz przygody sprzed kilku miesięcy czy też, jak w tym przypadku, sprzed roku?
anetagrenda
Dziękuję bardzo za życzenia 🙂 Tak było wyjątkowo, magicznie i wzruszająco 🙂 Dobre pytanie w sprawie emocji. Ja mam tak, że najpierw przywołuję miejsca, oglądam zdjęcia i przypominam sobie wydarzenia, sytuacje i osoby. A jeśli chodzi o emocje nie mam z tym problemu, gdyż jestem bardzo emocjonalna i czuję emocje zawsze, nawet takie z przed kilku lat jeśli były znaczące dla mnie, zarówno te dobre, pozytywne, jak i te przykre. Emocje są we mnie i towarzyszą każdej podróży. Nawet, gdy sięgam pamięcią wstecz 3-4 lata temu to pamiętam, co czułam, kiedy się obawiałam itd. np. będąc w Himalajach. Nie wiem czy wyczerpująco odpowiedziałam na Twoje pytanie. Jeśli nie proszę napisz. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Natalia
Wspaniały mąż to jest to 🙂 Cudowna niespodzianka!
anetagrenda
Tak, masz rację, że taki mąż to skarb, a niespodzianka była urocza 🙂
Pingback:
Asia
Idealne miejsce na urodziny 🙂 Wszystkiego najlepszego! 🙂
anetagrenda
Było niezwykle magicznie i wyjątkowo 🙂 Dziękuję 🙂