Złoty Trójkąt, czyli Golden Triangle, to miejsce, w którym spotykają się granice trzech państw: Tajlandii, Birmy i Laosu. To tutaj historia, tradycja, kultura i wierzenia tworzą wyjątkowość tego miejsca. Złoty Trójkąt kojarzy się z uprawami opium, ale na szczęście czasy świetności ma już za sobą, choć nadal jest ono obecne na tych terenach i handel temu towarzyszący również, głównie po stronach Birmy i Laosu.
My w drodze z Chiang Mai do Złotego Trójkąta odwiedziliśmy cudowną, przepiękną, wyjątkową, śnieżnobiałą świątynię o nazwie Wat Rong Khun.
Jest to świątynia buddyjsko-hinduistyczna położona w Chiang Rai. Zachwyca ona zarówno bielą, która wyróżnia ją w sposób niezwykły, jak i bogactwem ozdób, ornamentów, detali zdobiących ją zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz.
Jest ona obiektem nowoczesnym, położonym na ładnym, zadbanym i zielonym terenie. Każdy kto ją ujrzy na pewno ją zapamięta jako śnieżnobiałe cudo i niezwykłe dzieło sztuki.
Biel odzwierciedla czystość, religijność, a fragmenty szkła mieniące się i błyszczące, zwłaszcza w słońcu, oczywiście w kolorze bieli, symbolizują mądrość Buddy.
Cały kompleks zachwyca. Nawet mniejsze wieże i wieżyczki.
Główna świątynia została uszkodzona w czasie trzęsienia ziemi, co nadal jest widoczne chociażby na wieżyczce znajdującej się na niej.
Wat Rong Khun jest miejscem kultu religijnego, ale chyba przede wszystkim tym, co trzeba zobaczyć będąc w północnych stronach Tajlandii. Poza urokliwą świątynią, kapliczkami, wieżyczkami znajdują się tutaj różne symbole. Między innym znak jin jang, który jest obecnie bardzo popularny, a symbolizuje słońce i księżyc, dzień i noc, niebo i ziemię.
Ponadto znajduje się tam złoty obiekt, który mógłby kojarzyć się ze świątynią, ale nią nie jest. A co się w nim znajduje? Toalety. Tak, tak, właśnie w tym budynku mieszczą się łazienki.
Dla mnie Wat Rong Khun to niezwykłe miejsce, o jedynym, niepowtarzalnym charakterze. Śnieżnobiała świątynia, która urzekła mnie niesamowicie.
Przed dotarciem do Złotego Trójkąta przystanęliśmy, aby podziwiać gorące źródła. Było ich kilka, a woda w nich była naprawdę gorąca.
Kiedy już dotarliśmy do Północnej Bramy Tajlandii udaliśmy się na łódź, którą popłynęliśmy, aby dotknąć i ujrzeć granice z Birmą i Laosem.
Można zwiedzić w tych okolicach Muzeum Opium, ale my się tam nie udaliśmy. Podziwialiśmy widoki na rzece i jej okolicach.
Znajdowały się tam zarówno ubogie chatki skromnie mieszkających ludzi, jak i wystawne obiekty i kasyna.
Następnie już tego dnia nasze stopy pierwszy raz stanęły na laotańskiej ziemi, choć tak naprawdę do Laosu udaliśmy się następnego dnia.
Tutaj odwiedziliśmy wioskę typowo turystyczną. Można było skosztować różnych trunków. Żmijówki, wężówki i inne nalewki królowały dookoła. Specjalne dla mężczyzn i wyjątkowe dla kobiet 🙂
My oczywiście popróbowaliśmy, a nawet jedną małą nalewkę zakupiliśmy. Przydała się podczas spływu Mekongiem już następnego dnia.
Łódką powróciliśmy na tajską ziemię, gdzie podziwialiśmy Złotego Buddę.
Następnie udaliśmy się do wioski rodem z Birmy zresztą umiejscowionej na pograniczu Tajlandii i tegoż kraju.
Charakter wioski jest niezwykły. Ludzie żyją tutaj tak, jak dawniej i kultywują swoją tradycję.
Mnóstwo tutaj rzeźb o charakterze seksualnym, ale to jest związane raczej z kultem.
Poza tym znajdują się tam sklepiki, w których można zakupić pamiątki, lub przysiąść na chwilę z mieszkańcami pijąc wodę, czy piwko.
Z tej wioski można przejść do kobiet z plemiona Karen, które naszą nazwę Długich Szyj od pierścieni noszonych na szyjach. Jednakże my już je widzieliśmy, więc zrezygnowaliśmy z tego.
Wieczorem dotarliśmy do Chiang Rai. Po zostawieniu plecaków w pensjonacie rozejrzeliśmy się za busem, który mógłby nas rano przetransportować do granicy z Laosem. Po załatwieniu transportu udaliśmy się na rynek w Chiang Rai. Mogliśmy tam podziwiać zegar grający o pełnych godzinach i pięknie oświetlony wieczorem.
W restauracji tuż przy nim zjedliśmy pyszną kolację. Po takim intensywnym dniu niezbędną.
Po biesiadzie przy dźwiękach muzyki i butelce wina udaliśmy się do naszego pensjonatu. Jednakże tak szybko nie poszliśmy spać. Obok nas Pan w słusznym wieku miał knajpkę i zachęcił nas, aby skosztować piwa i drinka.
8 komentarzy
Bookendorfina Izabela Pycio
Wspaniała podróż, świat tak mocno kusi swoimi zakątkami, tyle w nim różnorodności. 🙂
anetagrenda
Tak, było cudownie 🙂 a świat jest zachwycający 🙂
baśka
Biała świątynia …niesamowita
anetagrenda
Cudowna, śnieżnobiała i magiczna 🙂
Karolina
Wow! Co to za niewiarygodne krajobrazy! Świątynia wygląda genialnie 🙂
anetagrenda
Tak krajobrazy cudne, a świątynia to magiczne, ekscytujące śnieżnobiałe miejsce 🙂
Kasia
świetna wyprawa, ale dla mnie chyba jednak zbyt egzotyczna 😉 pozdrawiam
anetagrenda
To była bardzo udana wyprawa 🙂 pozdrawiam serdecznie 🙂